piątek, 29 stycznia 2010

~36~

Hej! Nadal leżymy w szpitalu, Pan Ordynator zapowiedział Nam, że jeżeli białko w moczu nie cofnie się w ciągu przyszłych 2 tygodni, to rodzimy, a jeżeli się cofnie to będzie dobrze, i nie będziemy przyspieszać porodu! No, a na dodatek, wg Pana Ordynatora jestem w 35 tygodniu i 1 dniu, nie wiem jak on to liczył, ale się upiera, że tak jest. W sumie nie robi mi to żadnej różnicy, ale te 4 dni są. Dzidzia w zeszłą niedziele na usg ważyła 2200g a już w środę ważyła 2500g! Rośnie jak na drożdżach, i jestem z niej bardzo dumna! Kopie cały czas, stópki wpycha mi pod żebra, strasznie dokucza mamusi. Ale najważniejsze, że z nią wszystko w jak najlepszym porządku. Ja kończę, bo zaraz mam ktg. Trzymajcie się!!!!

PS. Dzięki za miłe słowa!!!

czwartek, 21 stycznia 2010

~35~

Witam!!! Otóż 14.01.10 trafiłam do szpitala z białkomoczem! Leżę do porodu. W moim moczu pojawiło się 1899mg/dl białka. Ordynator stwierdził, że leżę do porodu, który i tak będzie przedwczesny. Miałam 3 DZM, w których pojawiło się gigantyczne białko, teraz dzidzia jest pod stałą opieką lekarzy, co 2 dni mamy stan płodu, jeżeli coś się będzie dziać, to szybka CC. Nie ma nawet mowy, o przepustce! 3majcie kciuki, by wszystko było ok, a ja się odezwę niebawem! Pozdrawiam!!

sobota, 9 stycznia 2010

~34~

Chciałabym się  Wam pochwalić moim szczęściem i zdjęciami z wesela, no i oczywiście moim ogromniastym brzuszkiem! heh. A więc :



  

"Zdjęcia z najpiękniejszego dnia w moim życiu"

  

  

"33 tydzień ciąży"

  

  

Dzisiaj Nasza mała córcia pokazała Nam, że bardzo lubi muzykę. Kiedy rano włączyłam Vivę, Amelka tańcowała w brzuszku. Ma kilka swoich ulubionych piosenek. Najbardziej jej się podoba Britney Spears - 3. Nie wiem co takiego jest  w tej piosence, ale maleńka jak ją słyszy, to potrafi kopać mnie w rytm przez całą piosenkę! A jak się przełączy czy ściszy głos, to w ogóle na nic nie reaguje. I za każdym razem, co leci ta piosenka podgłaszam na full'a, a maleńka się cieszy. Rośnie nam mała fanka Brit. Heh. 

~33~

Tak, tak. Ostatnio Amelka nieźle nas wszystkich wystraszyła. Wczoraj cały dzień na nogach. Musiałam jechać do Katowic do kliniki okulistycznej po zaświadczenie o cesarskie cięcie. Nastałam się w kolejkach jak nie wiem! Mimo, że w ciąży, to ludzie są tak okrutni, że nawet nie chcieli mnie przepuścić. Na karcie miła pani z rejestracji nakleiła mi naklejkę "Ciąża", a żaden lekarz się nie zainteresował, i nie wyczytał mnie jako pierwszej. Po długim czekaniu na przyjęcie przez pielęgniarkę i zwykłe zbadanie oczu, zdenerwowałam się i weszłam bez kolejki, mówiąc, że jestem w ciąży, i źle się czuję. Naprawdę już źle się czułam. Strasznie bolał mnie brzuch, twardniał i ciągnął ku ziemi. No i w tedy jak grom z jasnego nieba przyjęła mnie od razu. Do okulisty też musiałam się wepchnąć siłą, że tak powiem, ale mniejsza z tym. Po 5-ciu godzinach w klinice z zaświadczeniem w ręku jechaliśmy do domu. Jechaliśmy, bo był ze mną Ł i mój tata. Stanęliśmy na stacji benzynowej, bym mogła się załatwić, a tam zauważyłam, że zamiast moczu, to leci mi krew! Wystraszona, patrzę na majtki, ale na majtkach, ani śladu jakiejkolwiek wydzieliny.. O co chodzi? - myślałam. Wystraszona dzwonie do mojego ginekologa, i mówię mu, jak mnie brzuch boli, i o dziwnych siuśkach. A lekarz do mnie "No to chyba będziemy rodzić". Pojechaliśmy czym prędzej do mojego lekarza do szpitala. Narobiłam szumu jak nie wiem, w końcu to dopiero 7-my miesiąc. Nie zamierzałam jeszcze rodzić. Jakieś dziwne paski umieszczono mi na brzuchu, kazano leżeć na lewym boku i za każdym poruszeniem się dziecka wciskać czerwony guzik.. Nie wiem o co chodziło, ale jak lekarz spojrzał na to po 15-stu minutach powiedział "Skurczy nie ma to nie wywołujemy". Ja oczy jak 5 złotych, pytam się "O co chodzi?", a on "Jeszcze nie rodzisz". Ucieszyłam się jak nie wiem. Zbadał mi całe podwozie, no i jak się okazało wszystko jest w porządku. Na bóle dostałam no-spę, i mam dodatkowo furaginum brać. Niby z przemęczenia to wszystko. Mam leżeć w łóżku i się nie przemęczać. Na dodatek jutro mam wizytę. Zobaczymy co i jak ;-)

PS. Przepraszam, że nie odwiedzam Was, ale za 2 tygodnie mam ślub, i te wszystkie przygotowania, przymiarki, wszystko daje mi w kość. Mam nadzieję, że po świętach i po ślubie będę bardziej aktywna internetowo.

Pozdrawiam!