środa, 30 czerwca 2010

~48~

Witam w ten piękny poranek!

Dzisiaj cała nocka przespana, Amelka obudziła mamę o 7.00! Byłyśmy wczoraj na kontroli w poradni preluksacyjnej no i wszystko ok! Teraz najgorsze co nas czeka, to pobyt w szpitalu. Ale jak to odbębnimy teraz, to później nie będzie kłopotów. Coraz to nowe dźwięki wydajemy z gardełka, ząbków nie widać, i może nawet lepiej, że się teraz nie pokazują. Wczoraj mamusia kupiła małej soczek o nowym smaku, jabłko z winogronem i miętą. Na początku dzidzia się zdziwiła, bo kwaśne, ale później się tak dossała, że butelki nie chciała oddać! heh. Dzisiaj może wyjdziemy trochę pod blok posiedzieć w cieniu, bo jest za gorąco na spacerki! Muszę jeszcze z przychodni odebrać receptę na mleko.


Ooo, muszę już zmykać bo mała daje o sobie znać!


Pamiętajcie o głosach!


Pozdrawiam i całuję!


PS. Jutro Amelka skończy 20 tygodni!!!

niedziela, 27 czerwca 2010

~47~

Hej! 

Kilka dni temu dodałam zdjęcie Amelki na www.bobovita.com.pl/..

Proszę o głosy! http://www.bobovita.com.pl/galeria/51026

Liczę na Was!!!!!

sobota, 26 czerwca 2010

~46~

Jak chyba wiecie, nie pamiętam, czy Wam już pisałam czy nie, Amelka od 2 dni przewraca się z brzuszka na plecki i odwrotnie. Od kilku tygodni podkreślam trafiała grzechotkami do buzi, by je pogryźć, ale dzisiaj nie umiała trafić! Nie wiem czy to z lenistwa, bo jej się nie chciało, czy naprawdę zapomniała jak się to robi? Jak myślicie? Małej jest ciężko jeść z łyżeczki, nie otwiera buzi, ani nic, tylko krzyczy... A przecież karmię już ją łyżeczką od 11 kwietnia! Póki co dostawiam jej łyżeczkę do ust, i ona wciąga usteczkami to co jest na łyżeczce. Nie wiem co się dzieje! 6 lipca jedziemy do szpitala na wycięcie tej narośli, nareszcie! No i Amelka jest bardzo ciekawa świata! Jak tylko stanę z nią koło okna, to cała szyba jest upaćkana, bo maleńka musi sobie podotykać, pokopać..  i w ogóle. Jest taka kochana!

czwartek, 24 czerwca 2010

~45~

Nie do wiary! Amelia przespała dzisiaj całą noc! Od 19 do 8.30! Zawsze się budziła o 5-6, a tu taki szok! Wczoraj była cały dzień marudna, pospała może 3-4 razy po 30 minut, sprawdziłam dziąsełka, i tylko kilka białych kropek, myślałam, że to ząbki, a ona się przestawiła ze spaniem... I bardzo dobrze, przynajmniej się dzisiaj wyspałam... Najedzona i przebrana śpi dalej. Mam nadzieję, że już tak cały czas będzie.

Wczoraj byłyśmy w szpitalu umówić się z lekarzem na oczyszczenie tej narośli na policzku, i termin mamy na 6 lipca. Nikt nie wie dokładnie co to jest. Oby tylko tego nie pogorszyli! 

Coraz bardziej Mała lubi leżeć na brzuszku. Może ćwiczyć przewracanie :) Wczoraj próbowała się przewrócić z plecków na brzuszek.. Póki co kombinujemy jak się da, ale rączki przeszkadzają :) Odpycha się od byle czego, a jak wczoraj zauważyła swoje odbicie w lustrze, to aż skakała z radości, nawet rozmawiała z odbiciem. Chyba myślała, że to jakiś dzidziuś tam jest.. 

Jest coraz zabawniej!

poniedziałek, 14 czerwca 2010

~44~

05.01.10

Wizyta u ginekologa. Szyjka długa zamknięta, badanie moczu i morfologia.

13.01.10

Wizyta u ginekologa, odbiór wyników. Białko w moczu - 1499mg/dl, wizyta odwołana, lekarza wyrzucili z przychodni. Dzwonię do niego, mówię : "Białkomocz, co dalej?", a on : "Moi pacjenci nie są moją własnością". Podeszła położna, zabrała wyniki.
Noc. Bóle brzucha... stres... opuchlizna... wysokie ciśnienie.

14.01.10

33 tydzień ciąży. Rano. Jadę do szpitala, Tysiąclecie. IP. Wchodzę do pokoju, mówię : "Mam białkomocz, badania zabrała mi położna z przychodni, nogi mam jak bańki, i strasznie mnie głowa boli... Chyba od ciśnienia", podłączyła mnie do ktg... Zero skurczy, sprawdziła ciśnienie 150/100. Mówi : "Niech pani chwileczkę poczeka, idę po lekarza". Wraca po kilku minutach z lekarzem, zbadał mnie, ale wszystko ok. Mówi : "Ma pani gestozę.. Przykro mi, ale nie mamy miejsca, na patologii. Musi Pani jechać na Parkitkę." Myślę Parkitka, tylko nie to!!!. Pojechałam. Na IP mnie wyśmiali, "Mówi, Pani, że ma gestozę, to gdzie badania?". Przyjęli mnie na oddział, zbadali mocz. 1899mg/dl. "Niedowiary!" - mówią położne - "Dzwonimy po ordynatora". Ordynator przyjechał, zarządził dobową zbiórkę moczu. Białko zaczęło spadać. "Czekamy do 37 tc".

11.02.10

Po równych 4 tygodniach leżenia, wybił 37 tydzień ciąży. 9.00. Obchód. "Rodzimy" - słyszę od ordynatora. "Wreszcie zobaczy Pani swoje maleństwo" - mówi do mnie - "Będzie kroplóweczka". Ja mówię : "Panie doktorze, ja mam wskazanie do cesarskiego cięcia, jestem po odwarstwieniu siatkówki, proszę tu mam kartkę". "To nie wskazanie, tylko prośba Pani doktor, ale wezmę je pod uwagę". I koniec. Tyle powiedział. Zaraz przyszła położna, podłączyła mnie pod kroplówkę i mówi : "Musi pani trochę poczekać, w nocy mieliśmy 34 porody, w tym kilka na raz, lekarze nie mogli zejść po wczorajszych dyżurach, jak się zwolni sala, to Pani pojedzie". Chwilę później przyszła mnie ogolić, czego nie musiała robić, podłączyła mi drugą kroplówkę. Ł zdążył przyjechać. Godzina 12.00. Przychodzi położna, i przesiadka na wózek. Jedziemy na porodówkę. Ł cieszy się, ja zaś myślę : "Głupia, chcę urodzić naturalnie! Po co mu dawałam to wskazanie. Jaka to była by przyjemność dla Ł, gdyby mógł rodzić razem ze mną!".

Na sali przesiadłam się na łóżko. Cała się trzęsłam ze szczęścia, że niedługo zobaczę to maleństwo. Anestezjolog zaaplikował mi znieczulenie podpajęczynkówkowe, pyta się jak się czuję i chcę bym opowiedziała mu o dziecku. Zaczęłam gadać jak najęta, że to dziewczynka, że na imię ma Amelia, że chcę ją mieć przy sobie, wołałam Łukasza, ale mówili mi, że nie może wejść. Zanim zeszli się lekarze wybiła 12.23. Położyli mnie, posmarowali i cięcie. "Czujesz coś?" - pyta Anestezjolog. Mówię, że nie. Otworzyłam oczy i patrzę na ogromną lampę przede mną. "Coś pozieleniałaś" - anestezjolog - "Nie podglądaj, jak nie chcesz". A ja mu na to : " Ja chcę to widzieć... Tak bardzo chcę mieć już ją przy sobie". Patrzę nadal uparcie w lampę. Widzę jak tną, i nagle czerwona maź wypływa ze mnie.. Przecinają coś jeszcze, odbija się wszystko co tam, za parawanem się dzieje. Wytężam wzrok, widzę w tych czerwonawo-białych płynach zarys malutkiej skulonej sylwetki mojego cudeńka. I słychać miałeczenie jak u kota. Pytam : "To ona? To ona tak płacze?". Ktoś odpowiada: "Tak, to ona, To twoje maleństwo!". Lekarze między sobą "Wyciągnij je" - "Nie Ty to zrób" - "Nie Ty". I wyciągnęli. Poczułam się tak jakby ktoś odkurzaczem wysysał ze mnie wnętrzności. Nagle słyszę : "Glukoza!" - "Dajcie tą cholerną glukozę!!". "Miau miau miau" - krzyczy moje dziecko. Podchodzi do mnie położna i mówi : " To Amelia, piękna jest i piękne imię". I zaraz mi ją podali. Pachnie przecudnie, i naprawdę jest piękna! Kiedy tak trzymałam ją w swoich objęciach, nie zauważyłam, gdy mnie szyli. Gdy było już po wszystkim czekam na porodówce godzinę podpięta do jakiś dziwnych urządzeń z maleńką przy sobie. Mówię do niej jaka jest piękna, jak bardzo ją kocham.. I odwieźli mnie na salę gdzie Ł wita się z naszym maleństwem i tak od tamtej pory cieszymy się sobą na wzajem. Razem we troje.


Godzina 12:28. Amelia Paulina. 2750g. 51cm. Moje maleństwo, a takie ogromne szczęście daje.
"Kiedy kobieta rodzi pierwsze dziecko, bezpowrotnie traci swoje dotychczasowe życie - zyskując nowe, które w magiczny sposób dane jest jej w darze"
Dziękuję Ci Łukasz, za to, że darowałeś mi oto maleństwo, ot tak, jak gdyby było nam przeznaczone.