wtorek, 20 października 2009

~7~

Tak, tak dzisiaj poruszę ten trudny dla przyszłych mam temat..

Jak to jest z naszym paleniem?
Czy wszystkie rzuciłyśmy paczki fajek w kąt, gdy zapaliła się czerwona lampka z informacją "JESTEM W CIĄŻY"?
Czy podpalamy jeszcze w kątach, by nikt nie poczuł i nie prawił nam kazań typu "Ty palisz? Szkodzisz dziecku! Rzuć to świństwo!!", a jednak nałóg jest tak silny, że dajemy rady rzucić palenia całkowicie...




Opowiem Wam jak to u mnie było..

Zanim dowiedziałam się, że jestem w ciąży, paliłam, i to dość dużo, bo paczkę dziennie czerwonych L&M'ów. Nie było dnia, bym wypaliła mniej niż paczkę.. Pod koniec czerwca zaczęłam się martwić, że nie dostałam miesiączki, no i poszłam do ginekologa.. Tak, wtedy dowiedziałam się o ciąży.. Lekarka spytała mnie czy palę.. Mówię tak palę, dużo palę.. Praktycznie ciągle mam papierosa w ustach. 

Kilka dni rozmyślań, o tym, że nie chcę zaszkodzić dziecku, że muszę rzucić palenie! Męczyłam się, bardzo się męczyłam, ale zaczęłam palić słabsze papierosy, w tym przypadku były to L&M'y lighty, było ciężko, ale postarałam się. Zdarzało mi się nawet dziennie wypalić półtorej paczki, ale z biegiem czasu już nie uważawałam, że są za słabe, tylko traktowałam takiego lighta jak porządnego czerwonego. Paliłam coraz mniej. Aż pewnego dnia 13stego tygodnia ciąży przeżuciłam się na L&M'y superlighty. Teraz wypaląc 3 papierosy dziennie jestem tak napalona, jak kiedyś paląc całą paczkę, czyli 20 papierosów mocnych. Mam nadzieję, że do końca ciąży rzucę ten nałóg. I już nigdy nie wezmę papierosa do ust..

0 komentarze:

Prześlij komentarz